poniedziałek, 11 sierpnia 2014

"Upał" Marcin Ciszewski

       

                                        zrodło: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3333,Upal

                                                                        Ocena 2/6

       Nie zaskoczę Was stwierdzając, że mamy pełnię lata. Do trzydziestodwu stopniowych temperatur można przywyknąć, jednak do uczucia duszności już nie. To ta jakby nie było, czym oddychać, bo każdy haust powietrza pali gardło.

Kilka ostatnich miesięcy wszystkim nam daje siwe znaki. Ten żar lejący się z nieba oraz nabrzmiałe spocone ciała. Tak prawie wszyscy reagują na pogodę, do której nie zdążyliśmy przywykną po kilkudziesięciu latach dość chłodnych wakacji.

Co w takim razie robić by nie zwariować? Moja rada zaszyć się w cieniu rozłożystego drzewa z dobrą książką. 

Mam świadomość, że takich drzew za wiele nie ma, ale warto poszukać.
W takich warunkach czując na swoich skroniach lekki powiew wietrzyku łatwiej zapomnieć o naszych mieszkań nagrzanych głowach.

Zdaje sobie sprawę, że proponując Wam tytuł książki Upal możecie się sparzyć.
Niestety wbrew pokładanym w niej oczekiwaniom tak jest, a szkoda.Skąd taka opinia? Przede wszystkim z rozczarowania, ale do tego jeszcze nawiąże.

Marcina Ciszewski znany jest z tego, że dobrze czuje się w tematach tak zwanych katastroficznych. Co przez to rozumiem? Otóż cofnijmy się w czasie do roku 2012 i wyobraźmy sobie, że w pobliżu Dworca Centralnego udaremniono samobójczy zamach terrorystyczny.

Zapowiada się ciekawie nieprawdaż? To jednak dopiero przekąska, gdyż dalej będziemy mieli do czynienia z zrealizowanym zamachem bombowym i nie tylko.

Rzecz jasna nie mam zamiaru zdradzać Wam wszystkich szczegółów powieści, bo odebrałbym Wam przyjemność z czytania. Nie oto jednak chodzi. Pościgi, przesłuchania, podczas których traci się zęby, a do krwi dostaje się serum prawdy.

Autor posunął się do tego, że mistrzom świata strzelimy gola. Wyobraźnia nie zna ograniczeń i tym bardziej nie zna słowa mission impossible.

       Oto nadszedł ten dzień, gdy polska policja ma swojego Kojaka, agenta 007 i  Monka w jednej osobie.
Teraz wiem skąd ta tajemnicza postać na okładce. Bardziej odpowiada rysopisowi podinspektora Tyszkiewicza albo nadkomisarza Krzeptowskiego niż autorowi zamachu.  

Bystry, wszechwładny, inteligentny i nieprzekupny podinspektor Jakub Tyszkiewicza. Remedium na każdego bandziora, który chce zniszczyć największe piłkarskie święto.

Do pomocy ma wiernego i oddanego przyjaciela nadkomisarza Krzeptowskiego, którego krzepa mogłaby sprawić, że Tatry zmienia swoją odwieczne położenie.
W sumie kilku terrorystów po spotkaniu z nadkomisarzem do tej pory szuka swoich złotych plomb.


Nie zapomnijmy też o podkomisarz Barbarze Rakoczy:
„dwudziestosiedmioletnia kobieta o twarzy tak bladej, że wręcz sprawiającej wrażenie chorej. Papierowa, niemal przezroczysta cera, szkliste szaro-szafirowe oczy, filigranowa, drobna sylwetka i krótko przycięte blond włosy” (1)

Wyżej wymienione postaci są jedynym z dwóch przykładem, dla którego doczytałem książkę do końca.
Były one najbardziej wyraziste i ciekawe i miały nakreśloną osobowość. Drugim powodem było rozbrajanie ładunków wybuchowych. Wręcz czuło się namacalnie, że w nagrzanym powietrzu oprócz zapachu nagrzanego plastiku unosi się przykra woń strachu.   

      Jednak po przeczytaniu powieści został mi niedosyt. Zarówno w kwestii samego pomysłodawcy zamach stulecia. Jak także w rozwiązaniu tematów pobocznych chociażby wyżej wspomniana wewnętrzna rozgrywka między polskimi jednostkami wywiadowczymi?

Sam fakt, że służby specjalne ABW i policji nie mogły się porozumieć w kwestii bezpieczeństwa kraju dodawały pikanterii, ale tylko na krótką chwile.

Sam pomysł na fabułę był genialny, jednak ilość szczegółów i zbyt rozwlekła akcja powodowało moje znużenie za każdym razem, gdy akcja nabierała tempa.

Jestem przekonany, że wielu ciekawych epizodów nie zdążę zapamiętać, bo książka jest zbyt przeładowana w treść, która rozprasza czytelnika. Dla przykładu pościg samej kapitan Potockiej nic nie wnosi do fabuły. Wręcz odciąga uwagę i drażni.

Spodziewałem się, że dialogi będą cięte i błyskotliwe. Brakowało mi nagłych zwrotów akcji. Otrzymujemy moim zdaniem dobrze przemyślany tekst, który ma swoje mankamenty.

Zdaje sobie sprawę, że mogę być zbyt wymagający, ale oczekuje od tego typu powieści przede wszystkim przykucia uwagi.   Tego jednak autorowi w moim wypadku nie udało się osiągnąć.

Trzeba być wytrwałym by nie ocenić tej książki zbyt szybko. Na uwagę zasługuje szczególnie fakt, że konsultantem odnośnie terroryzmu był Krzysztof Liedl. Pamiętacie go może z mojej innej recenzji Terror w Polsce.


Uważam, że warto przeczytać by wyrobić sobie własne zdanie. Mnie fabuła nie urzekła z drugiej nie żałuje czasu, który poświeciłem na jej przeczytanie. Jak Wam wcześniej napomniałem nie myślałem o drażniącym upale.

(1) Tamże, str. 20

Opublikowane także na:

https://www.facebook.com/ZapachKsiazek?ref=hl

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/131734/upal


3 komentarze: