piątek, 3 lipca 2015

"Wiatr" Marcin Ciszewski


                                                                   
                                źródło: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,4501,Wiatr

          Z czym może kojarzyć się wiatr? Wielu odpowie, że z żywiołem, który jest porywisty, nieobliczalny i budzi respekt. Nie możemy wobec niego przejść obojętnie, bo zemści się to na nas z powodu naszej lekkomyślność. 

Taka właśnie jest nowa książka Ciszewskiego, w której to główny bohater nadkomisarz Jakub Tyszkiewicz znany nam z poprzednich powieści takich, jak Upał i Mróz zmierz się z nieokiełznanym politycznym tornadem.

Powieść tą z pewnością od poprzednich wyróżnia dynamika akcji, która z każdą przeczytaną stroną porywa nas w wir nietuzinkowych dialogów, pikantnych szczegółów scen łóżkowych.

Nie zapominając o brawurowej akcji antyterrorystów z detalami opisując ich techniki i rynsztunek. Tę wiedzę zawdzięczamy ścisłej współpracy Ciszewskiego z doświadczonym specjalistą od terroryzmu panem Liedlem. Autorem książki Terror w Polsce.   

       Za mało by was przekonać to proszę bardzo dodajmy do tego polskie Tatry, a dokładnie Kasprowy Wierch, na którym rozgrywa się pościg i ucieczka arcyszpiega, który chce udaremnić zdradę tajemnicy państwowej o wielkim znaczeniu dla obronności kraju.

Mamy też wojnę wywiadów, w którą uwikłana jest agentura z izraelskiego Mosadu, amerykańskie CIA oraz rosyjska komórka wywiadowcza GRU.

        Jedno jest pewne Tyszkiewicz i jego kumpel Krzeptowski w tą sylwestrową noc nie odpoczną od pracy tak, jak zakładali. Za to autor zapewni nam niezapomniane chwile z thrillerem emocjonującym oraz porywistym niczym huraganowy wiatr. Zapraszam do zapoznania się z tą fascynująca powieścią.   

Udostępnione także na : http://lubimyczytac.pl/ksiazka/212433/wiatr

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

"Upał" Marcin Ciszewski

       

                                        zrodło: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3333,Upal

                                                                        Ocena 2/6

       Nie zaskoczę Was stwierdzając, że mamy pełnię lata. Do trzydziestodwu stopniowych temperatur można przywyknąć, jednak do uczucia duszności już nie. To ta jakby nie było, czym oddychać, bo każdy haust powietrza pali gardło.

Kilka ostatnich miesięcy wszystkim nam daje siwe znaki. Ten żar lejący się z nieba oraz nabrzmiałe spocone ciała. Tak prawie wszyscy reagują na pogodę, do której nie zdążyliśmy przywykną po kilkudziesięciu latach dość chłodnych wakacji.

Co w takim razie robić by nie zwariować? Moja rada zaszyć się w cieniu rozłożystego drzewa z dobrą książką. 

Mam świadomość, że takich drzew za wiele nie ma, ale warto poszukać.
W takich warunkach czując na swoich skroniach lekki powiew wietrzyku łatwiej zapomnieć o naszych mieszkań nagrzanych głowach.

Zdaje sobie sprawę, że proponując Wam tytuł książki Upal możecie się sparzyć.
Niestety wbrew pokładanym w niej oczekiwaniom tak jest, a szkoda.Skąd taka opinia? Przede wszystkim z rozczarowania, ale do tego jeszcze nawiąże.

Marcina Ciszewski znany jest z tego, że dobrze czuje się w tematach tak zwanych katastroficznych. Co przez to rozumiem? Otóż cofnijmy się w czasie do roku 2012 i wyobraźmy sobie, że w pobliżu Dworca Centralnego udaremniono samobójczy zamach terrorystyczny.

Zapowiada się ciekawie nieprawdaż? To jednak dopiero przekąska, gdyż dalej będziemy mieli do czynienia z zrealizowanym zamachem bombowym i nie tylko.

Rzecz jasna nie mam zamiaru zdradzać Wam wszystkich szczegółów powieści, bo odebrałbym Wam przyjemność z czytania. Nie oto jednak chodzi. Pościgi, przesłuchania, podczas których traci się zęby, a do krwi dostaje się serum prawdy.

Autor posunął się do tego, że mistrzom świata strzelimy gola. Wyobraźnia nie zna ograniczeń i tym bardziej nie zna słowa mission impossible.

       Oto nadszedł ten dzień, gdy polska policja ma swojego Kojaka, agenta 007 i  Monka w jednej osobie.
Teraz wiem skąd ta tajemnicza postać na okładce. Bardziej odpowiada rysopisowi podinspektora Tyszkiewicza albo nadkomisarza Krzeptowskiego niż autorowi zamachu.  

Bystry, wszechwładny, inteligentny i nieprzekupny podinspektor Jakub Tyszkiewicza. Remedium na każdego bandziora, który chce zniszczyć największe piłkarskie święto.

Do pomocy ma wiernego i oddanego przyjaciela nadkomisarza Krzeptowskiego, którego krzepa mogłaby sprawić, że Tatry zmienia swoją odwieczne położenie.
W sumie kilku terrorystów po spotkaniu z nadkomisarzem do tej pory szuka swoich złotych plomb.


Nie zapomnijmy też o podkomisarz Barbarze Rakoczy:
„dwudziestosiedmioletnia kobieta o twarzy tak bladej, że wręcz sprawiającej wrażenie chorej. Papierowa, niemal przezroczysta cera, szkliste szaro-szafirowe oczy, filigranowa, drobna sylwetka i krótko przycięte blond włosy” (1)

Wyżej wymienione postaci są jedynym z dwóch przykładem, dla którego doczytałem książkę do końca.
Były one najbardziej wyraziste i ciekawe i miały nakreśloną osobowość. Drugim powodem było rozbrajanie ładunków wybuchowych. Wręcz czuło się namacalnie, że w nagrzanym powietrzu oprócz zapachu nagrzanego plastiku unosi się przykra woń strachu.   

      Jednak po przeczytaniu powieści został mi niedosyt. Zarówno w kwestii samego pomysłodawcy zamach stulecia. Jak także w rozwiązaniu tematów pobocznych chociażby wyżej wspomniana wewnętrzna rozgrywka między polskimi jednostkami wywiadowczymi?

Sam fakt, że służby specjalne ABW i policji nie mogły się porozumieć w kwestii bezpieczeństwa kraju dodawały pikanterii, ale tylko na krótką chwile.

Sam pomysł na fabułę był genialny, jednak ilość szczegółów i zbyt rozwlekła akcja powodowało moje znużenie za każdym razem, gdy akcja nabierała tempa.

Jestem przekonany, że wielu ciekawych epizodów nie zdążę zapamiętać, bo książka jest zbyt przeładowana w treść, która rozprasza czytelnika. Dla przykładu pościg samej kapitan Potockiej nic nie wnosi do fabuły. Wręcz odciąga uwagę i drażni.

Spodziewałem się, że dialogi będą cięte i błyskotliwe. Brakowało mi nagłych zwrotów akcji. Otrzymujemy moim zdaniem dobrze przemyślany tekst, który ma swoje mankamenty.

Zdaje sobie sprawę, że mogę być zbyt wymagający, ale oczekuje od tego typu powieści przede wszystkim przykucia uwagi.   Tego jednak autorowi w moim wypadku nie udało się osiągnąć.

Trzeba być wytrwałym by nie ocenić tej książki zbyt szybko. Na uwagę zasługuje szczególnie fakt, że konsultantem odnośnie terroryzmu był Krzysztof Liedl. Pamiętacie go może z mojej innej recenzji Terror w Polsce.


Uważam, że warto przeczytać by wyrobić sobie własne zdanie. Mnie fabuła nie urzekła z drugiej nie żałuje czasu, który poświeciłem na jej przeczytanie. Jak Wam wcześniej napomniałem nie myślałem o drażniącym upale.

(1) Tamże, str. 20

Opublikowane także na:

https://www.facebook.com/ZapachKsiazek?ref=hl

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/131734/upal


poniedziałek, 28 lipca 2014

"Dziękuje za wspomnienia" Cecelia Ahern

     

                    zrodlo: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/56591/dziekuje-za-wspomnienia

                                                                        Ocena 6/6


         Nie tak dawno przeczytałem książkę, która odmieniła mnie pod względem podejścia do pomagania innym ludziom. Powieść Cecilii Ahern pod tytułem Dziękuję za wspomnienia to książka, która pozostawia po sobie niezatarte wspomnienie.

Zawdzięczamy to temu, że autorka stworzyła fabułę, w której to zagłębiamy się w tajemniczy świat słów. Jesteśmy wchłonięci przez tajemniczy i nieznany świat, który od pierwszych stron urzeka zarazem budzi w nas przerażenie.

Ze strony na stronę coraz bardziej porywa nas w podróż w otchłań zagadkowej matni ludzkich myśli.

Urzeka nas w tym pomysł, że oddając komuś własną krew przekazujemy mu własne wspomnienia, które nie są już tylko naszymi refleksjami. Z drugiej strony pomyślcie o zamęcie spowodowanym tym, że wiecie o kimś bardzo dużo, a nie mieliście nawet możliwości tej osoby poznać.

     W takie okoliczności został uwikłany Justin, który panicznie boi się oddać krwi potrzebującym.

Kto by się jednak spodziewał się, że właśnie  krew będzie kluczem do serca ukochanej, o której istnieniu nie miał inaczej pojęcia.

Na pewno nie on, bo dla niego samego widok strzykawki przypominał najgorszy koszmar.

Jednak nie  można było wyobrazić sobie lepszego scenariusza.  Jedna trafna decyzja uratowała życie Joyce, a do tego ta decyzja zbliżyła ich do siebie bardziej niż można sobie wyobrazić.

Dwoje całkiem obcych sobie ludzi Justin i Joyce połączyła transfuzja krwi.

Wiele podań stwierdza, że krew jest magiczna, bo wraz z  jej przetoczeniem otrzymujemy także wspomnienia darczyńcy.

To co było nie do pomyślenia dla Justina stało się faktem. Za sprawą swojej znajomej przełamał swój lęk przed igłą.

To z kolei sprawiło, że Joyce otrzymała od Justina wiedzę z dziedziny historii sztuki, o której wcześniej nie miała pojęcia. Prócz tego miała szansę na nowe lepsze życie.

Jako młoda i przerażona kobieta poroniła swoje dziecko. Świat jej się zawalił, rozstała się z mężem, sprzedała dom i wprowadziła do swojego taty

Czy można przeżyć większą traumę, gdy chaos przejmuje władzę nad naszym otoczeniem?

Otóż tak, ponieważ do tego bohaterka powieści Ahern posiada wiedzę, która nie pomaga jej w odzyskaniu równowagi psychicznej.

Cecilia napisała książkę, którą równie dobrze od razu można rozpisać na role i wystawić na deskach teatru.

Jest tutaj wszystko nieoczekiwane zwroty akcji, magia, miłość i nadzieja na odzyskanie dawno utraconego szczęścia.

Nic nie jest do końca jednoznaczne i pewne. Wszystko zależy od odbioru tej treści przez czytelnika.

Czytając stajemy się świadkami dramatu, chwil uniesień i nie raz uronicie łezkę w sytuacji, gdy drogi Justina i Joyce wydawałoby się rozejdą się na zawsze.

      Ze spokojnym sumieniem polecam tę powieść, która sprawi Wam wiele przyjemności.

Mamy okres leniuchowania  i wobec tego czas na przeczytanie dobrej książki.

Wielu z was powie, że w tej powieści nie ma nic szczególnego. Ot prosta historia o uczuciu dwojga ludzi, którzy dowiedzieli się o swoim istnieniu za sprawą transfuzji krwi.

Kto przeczytał, chociaż jedną powieść tej autorki ten wie, że jej powieści zawierają w sobie urzekające słowa, które wprowadzają nas w niezwykły stan.

Miałem wrażenie czytając Dziękuje za wspomnienia, że otacza mnie przezroczysta powłoka.

Dzięki niej mogę w pełni skupić się na książce i dosłownie nic nie jest w stanie skłonić mnie bym odłożył w czasie przeczytanie powieści.

Po lekturze powieści Dziękuje za wspomnienia podziękujecie w duchu, że autorka napisała tak niesamowitą i rozbudowaną fabułę, którą trudno zapomnieć.  

Opublikowane także na:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/56591/dziekuje-za-wspomnienia

https://www.facebook.com/ZapachKsiazek?ref=hl


piątek, 18 lipca 2014

"Pożegnanie z ojczyzną" Renata Czarnecka

        
zrodlo: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/101971/pozegnanie-z-ojczyzna-rok-1793

Ocena 6/6


         Wiadomość sprzed doby o zestrzeleniu malezyjskiego samolotu przytłacza i daje do myślenia.  Dlaczego dochodzi do tego, że pod wpływem nasilającej eskalacji wojny Ukraińców z separatystami ginie kilka set osób.

 Nikt nic nie robi sobie z tego, że nagle zostaje bestialsko odebrane życie osiemdziesięciorgu dzieci, które nikomu nic nie zawiniły.

Można na ten temat debatować, kłócić się i wygrażać sobie nawzajem nałożeniem sankcji.  Czy jednak przywróci to życie ludziom, którzy stali się ofiarami obustronnej wrogości wobec pokoju. 

Trzeba przyznać władze na Kremlu osiągnęły swój cel-  są na językach opinii międzynarodowej. Separatyści za przyzwoleniem mało aktywniej opinii publicznej niczym epidemię sieją terror.

Nie od dziś wiemy, że skłócony naród lepiej jest podbić. W sytuacji ogólnoświatowej paniki rozprzestrzenianie się wojennej retoryki na granicy ukraińsko-rosyjskiej. 

Nie rozumiem czy historia dwóch wojen światowy to za mało by zapomnieć  tragicznych w skutkach nierozważnych poczynaniach nieodpowiedzialnych polityków.
         Wobec tak mrocznych przemyśleń zachęcam Was do lektury książki Pożegnanie z Ojczyzną. Jej złowróżbny tytuł nasuwa pewne odległe skojarzenia. Wszakże nie wiele trzeba by utracić prawo do samostanowienia. 

 Poruszona tematyka rozbiorów Polski tłumaczy wielu ludziom czym jest utrata niepodległości. Zrozumienie tego, że przywódca ościennego państwa  w dobie XXI wieku anektuje regiony swojego sąsiada jest nie do pomyślenia. 

Tak działo się w na przełomie XVIII wieku. A jednak historia się powtarza.  
Polska Rzeczpospolita szlachecka przestaje istnieć. Tym jednak nie przejmuje się ród księżnej Radzwiłłowiczowej. Bardziej zależy jej na blasku i zbijaniu majątku.  

Jej zadaniem jest zadowolenie Wielkiej Katarzyny,  cesarzowej Wszechrosji. By przypodobać się monarchini roztapia serce ambasadora Rosji w Polsce Jakoba Johanna Sieversa.

Jesteśmy za sprawą księżnej niemymi świadkami upadku obyczajów i kultury wyższej sfery. 
Arystokracja staję się wulgarną i oburzoną warstwą, której bardziej zależy na balach niż losie opuszczonej ojczyzny. W tym kontekście „pożegnanie z ojczyzną” bardziej przypomina chichot historii, która śmiej się z samej siebie.

Opuszczone i nieme, oddarte z szat godności- zbrukane i poniewierane ojczyste łono, które już nie wyda na świat więcej patriotów. To nie są czasy dla bohaterów.

W trakcie czytania będziecie nieraz oniemieli, jak Pani Renata Czarnecka wiernie oddała rzeczywistość doby XVIII. Autorka książki nie odpuściła ani jednego ciekawego fragmentu naszej historii włącznie z zamiłowaniem arystokracji do wydawania rodowych majątków w szulerniach.

To co mnie najbardziej oburzyło to obstawianie seksu z kobietą. Przegrany musiał pogodzić z tym, że utrata honoru to nie jest najgorsze co może go spotkać.

Reasumując jest to książka dla chłonnych czytelników o otwartym umyśle, dociekliwych i wrażliwych odbiorców, którzy przede  wszystkim nie obawiają się zadawać pytań- jak było  .   

niedziela, 18 maja 2014

"Marynarka" Mirosław Tomaszewski

   
                                                                                  
                                      zrodlo: http://www.ravelo.pl

                                                  Ocena     6/6

       Obracając się w towarzystwie pasjonatów literatury nie raz jestem pytany. Czy moim zdaniem warto sięgnąć po powieść polskiego autora? 

Trudno mi odpowiadać na tak zadane pytanie, bo moje ostatnie doświadczenia z prozą rodzimych autorów nie była zbyt obiecująca do czasu, gdy na mojej bloggowej skrzynce nie znalazłem intrygującej propozycji.  

Za sprawę Pani Marii umożliwiono mi przeczytanie e-booka Pana Mirosława Tomaszewskiego pod tytułem Marynarka.  

Nie miałem do tej pory okazji przeczytać równie dobrej i zarazem intrygującej powieści, której tło historyczne utkane w kanwie wydarzenia Grudnia 70.

Moglibyście pomyśleć, ze to kolejna powieść o nudnej i niestrawnej historii polskich robotników o przegraną sprawę. Nic bardziej mylnego. 

Za sprawą barwnej postaci, jaka na potrzeby powieści wykreował autor mamy do czynienia z dobrze skonstruowana fabuła. 

         Od samego początku gburowaty i zadufany w sobie Adam ujmuje nas, ponieważ swoim zachowaniem przypomina każdego z nas. 

Nie jest grzecznym i miłym chłopczykiem, ale nabuzowanym i nieokiełznanym testosteronem, który tylko czekana sposobność by eksplodować.

Adam, jako ekslider zespołu punkrockowego Amnezja robi wiele by nie pamięta 17 grudnia 1970 roku. Wtedy to zastrzelono jego ojca. Jedyne wspomnienie, jakie po nim pozostało to wytarta i niemodna marynarka.  

W nieoczekiwany sposób zostaje wmieszany w brudna grę Karola Jarczewskiego. 

Ten były plutonowy okazuje się dawnym PRL-owskim żołnierzem, którego wydelegowano do stłumienia demonstracji robotników ze stoczni gdańskiej.  

W pochodzie robotników znalazł się ojciec Adama. 
Od momentu, gdy zabito go ta tragedia dotknęła nie tylko samego Adama i jego rodzinę. Karol próbuje naprawić to, że zniszczył Adamowi dzieciństwo.

By tego było mało sprawę komplikuje zięć Karola Witek, który szuka haka na swojego teścia. Chce pozbawić go firmy i sprawić mu ból. 

Mówią, że gdy ktoś szuka to znajdzie i tak właśnie stało się z Karolem. 

Witek poznał mroczną tajemnicę, która nie miała ujrzeć światła dziennego.

By przechylić szale goryczy po kłótni ze swoją córką Magdą traci także nienarodzego potomka. Karola to przytłoczyło do tego stopnia, ze nie jest w stanie egzystować i zajmować się firmą.

W tym momencie na scenę wkracza dziennikarka Nina i zmienia układ sił. Czy jednak ma siłę przebicia i poradzi sobie ze swoją przeszłością Adama, z którą będzie musiała się skonfrontować? 

W odkryciu, dlaczego zginął ojciec Adama pomaga mu. I to właśnie przez jej książkę o Grudniu 70 całe zamieszanie, które wstrząśnie trójmiejskim establishmentem.
       
       Zapewniam Was, że nie mieliście w rękach tak dobrej powieści, która wzbudzi w was wzruszenie, po niej długo jeszcze będziecie myśleli, dlaczego losy Adama i Niny potoczyły się tak, a autor nie mógł wymyślić innego zakończenia. 

Dla mnie ta powieść to świetny przykład na dalekowzroczność Pana Mirosława, który na trwale zapisał się u mnie, jako pisarz, do którego będę wracał.

Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z twórczością Tomaszewskiego to nic straconego o ile przeczytacie jego powieści Marynarka. 

Adam to tak nietuzinkowa postać, że na samo wspomnienie o niej przywołuję na twarzy uśmiech. Nie każda postać wzbudza we mnie takie pozytywne emocje.
                               
                                             http://tomaszewski.edumuz.pl/wordpress/

Opublikowane także na:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/194377/marynarka

https://www.facebook.com/ZapachKsiazek?ref=hl

wtorek, 13 maja 2014

"Tajemnica Marii Magdaleny" Paweł Lisiecki

zrodlo: http://www.wydawnictwom.pl/p/1099/tajemnica-marii-magdaleny


Ocena 4/6

         Ludzie od wieków dążyli do poznania prawdy o tym skąd się wywodzimy i kim jesteśmy. Nie ustajemy w poszukiwaniach, ponieważ stale odczuwamy głód wiedzy. 

Dążymy do prawdy o tym, co miało miejsce w przeszłości, dlatego archeolodzy odkopują stare kości dinozaurów. 

Socjolodzy wyjaśniają jak żyli nasi przodkowie, a historie, które nas otaczają stają się po części naszymi przeżyciami.

W momencie, gdy wziąłem do ręki nową książkę Pana Liseckiego pod tytułem Tajemnica Marii Magdaleny poczułem gęsią skórę. Nie wiedziałem, czego się spodziewać.
     
    Zastanawiałem się, co mam o tym myślec. Nawet niewierzący doskonale zdają sobie sprawę z roli, jaką odegrała towarzyszka Jezusa. 

Bazując na przekładzie starożytnej Biblii możemy przypuszczać, że była ona bardzo pilną uczennicą i ewidentnie bez niej w dziejach ludzkiej myśli chrześcijaństwo wiele by straciło.

Nie można pominąć tego, że kobiety za życia Jezusa niewiele miały do powiedzenia, bo ich rola sprowadzała się do usługiwania mężczyznom.

Na zmianę tej sytuacji miał wpływ pojawienie się religii chrześcijaństwa, za której to sprawą wszyscy ludzie stali się sobie równi.

Mimo entuzjazmu, jaki towarzyszył mi podczas czytania książki z każda chwilą budził mój niesmak sposób, w jaki autor przekazuje wiedzę. Nie wątpię, że Pan Lisiecki poświęcił wiele czasu na zbadanie źródeł. 

Jednak w momencie, gdy robiło się ciekawie i przeczytałem fragment historii nieznanych wydarzeń z życia Marii Magdaleny. 

Autor skutecznie wtrącał niepotrzebne anegdoty, który zniechęcały mnie do dalszej lektury. 

Moim zdaniem zabieg ten nie służył przybliżeniu się do poznania tajemnicy Marii Magdaleny, ale był swego rodzaju tabulą rasa, na której autor mógł umieścić swoje dygresje. 

Zgodzę się, że w obecnych czasach żyjemy w coraz bardziej niegościnnym środowisku. 

Otacza nas mgła, która oblepia niczym pajęcza się. Szukamy odpowiedzi na pytania, które bywają kłopotliwe.

Ważne jest jednak także to by zastanawiać się nad doborem odpowiedniej książki. Wybór podejmujemy pod względem okładki, autora czy samego tytułu. 

Bywa nie raz nie dwa podyktowany samą szatą graficzną, która nie ma przełożenia na treść tak istotną w książkach poruszających epizody historyczne.  

Zanany temat to z jednej strony duży potencjał, który służy do ubrania go w odpowiednie zdania. Jednak trzeba liczyć się z tym, że już wiele na ten temat usłyszeliśmy bądź przeczytaliśmy. Jeśli dobrze nie opowie się historii staje się ona kolejną z wielu. Takie odebrałem wrażenie czytając tą powieść.  

Interesuje mnie ta tematyka ze względu na odległe czasy, o których mało wiemy. 

Poszukiwanie źródeł jest w tym wypadku wskazane, ale ich nadmiar przytłacza i sprawia, że nie skupiamy się na tym co naprawdę nas interesuje. 

Brak odpowiedniej argumentacji wpływa na odbiór treści i jej ocenę. Niestety w moim wypadku, ale nie jestem zadowolony. 

Autor nie przekonał mnie swoimi tezami, a zbyt wiele uwag odnoszących się do cytatów z Biblii moim zdaniem nie pozwoliło na to by lepiej zrozumieć, jakie były losy Marii Magdaleny. 

Byłby lepszy odbiór treści w momencie, gdyby nie było tak wiele wtrąceń, które w sumie burzyły tok narracji. Nie wiem, czemu miał służyć ten zabieg, ale trudność sprawiało zapamiętanie wszystkich rozpoczętych epizodów. 

     Moim zdaniem książka jest skierowana do czytelnika, który poświeci jej dużo uwagi i będzie posiadał duża wiedzę na temat czasów Jezusa Chrystusa. Z pewnością zadanie w zrozumieniu tez autora ułatwi zapoznanie się z jego poprzednią powieścią. 


Opublikowane także na: 

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/213298/tajemnica-marii-magdaleny

piątek, 9 maja 2014

"Takie buty z cholewami" Anna Jarmusiewicz, Szewach Weiss

zrodlo: http://www.mwydawnictwo.pl/p/926/takie-buty-z-cholewami

Ocena 5/6

           Jesteśmy narodem, który wręcz panicznie obawia się obcej interwencji na nasze terytorium. Mamy jednak podstawy by odczuwać lęk. Udowodniły to kolejno rozbiory i II Wojna Światowa. 

Zastanawiające jest to, że lepiej niż nas samych opisuje były ambasador Izraela w Polsce Szewach Weiss. Uchodzi on za wielkiego piewcę polskiej mowy i kultury. 

Gdzie się nie znajduje rozsąwia nasz naród na arenie międzynarodowej? Nota bene szkoda, że nie mamy więcej takich przyjaciół zmieniliby stereotypowy wizerunek Polaka. 

Weiss nie wybiela naszych uczynków wręcz przeciwnie ustawia nas na tle wielkiego reflektora i oświetla nasze najskrytsze słabości. 

To fakt, że w polskim patriotycznym i dumnym narodzie oprócz bohaterów ratujących Żydów tak zwanych Sprawiedliwych wśród Narodów świata. 

W swojej zaciętości nie mamy sobie równych. Nosimy zapiekła i ostygłą wrogość, która tylko czeka by znaleźć ujście. 

         Ambasador opowiada o tym jak żyło mu się w Borysławiu. Chwilach, gdy zanim Hitler owładnięty dyktatorskimi zapędami podpalił pod Europą stosy z niewinnymi.

W swojej treści książka jest oszczędna pod względem makabrycznych szczegółów, do których jesteśmy przyzwyczajeni. 
Cieszy mnie to, że Pan Weiss skupił się na pięknym języku polskim, który podczas wywiadu można do wartkiego górskiego potoku. 

Przeglądając się w nim widzimy odbicie naszych twarzy, których n ie. jesteśmy w stanie odgadnąć dopiero, gdy inny człowiek przejrzy się w nas samych dostrzegamy wartość ludzkie istnienia. 

Szewach Weiss poprzez retrospekcję analizuje ludzi i uwypukla to, co stano o ich wyjątkowości. Nie jest człowiekiem, który będzie oszczędny w słowach, jeśli chodzi o ocenę swojego postaw swoich izraelskich przyjaciół i oponentów. 

Jego punkt widzenia jest dość klarowny zbyt długo, jako dziecko ukrywał się w piwnicy by teraz, jako dorosły człowiek nadal chować się po kątach obawie przed wyrażeniem swojej opinii.

Zbyt wielu ludzi przed nim narażając swoje życie powiedziało złu nie, choć zapłacili za to najwyższą cenę ich poświęcenie uratowało bardzo wiele istnień. 

Przejmujący jest zwłaszcza myśl, która przytacza dyplomata, gdy ludzi poddawano kremacji pod wpływem bardzo dużej temperatury. 

Rurami ciepło doprowadzano do mało pokoiku, w którym to żołnierz brał ciepła kąpiel.

O dziwo mniej wstrząsająca była relacja z procesu Eichmanna. Zastanowiło mnie to, ponieważ było to jedno z ważniejszych wydarzeń w XX wieku. 

Zabrakło mi emocji, których autor nie był w stanie oddać. Możliwe, że czas robi swoje i zaciera ślady zła. 

Jedno z pewnością jest pewne, że Auschwitz-Birkenau, a nie jak chcą inni Oświęcim-Brzezinka to niemieckie obozy koncentracyjne na terenie Polski, nie zaś polskie obozy zagłady. 

Myląc te pojęcia przyczyniamy się do tego, że powodujemy chichot losu, który bawi się nieszczęściem wielu milionów ludzi, którzy już nigdy nie ujrzą swoich bliskich.

W mojej ocenie książka w postaci luźnego wywiadu wydobywa o, wiele lepsze i bardziej przejmujące 

Przesłanie człowieka, który nie tylko przeżył II Wojnę Światową i piekło Szoah. 

        Szewach Weiss niczym człowiek ze stali uzmysławia mi, że istota ludzka może przeżyć najgorszy koszmar, a potem jeszcze być w stanie opowiedzieć to przyszłym pokoleniom by mogły wyciągnąć z tego lekcję na przyszłość. 

Rozczula mnie, gdy ten niepozorny ciepły i dobrotliwy Przyjaciel Polaków wspomina papieża Jana Pawła II słowami Nasz papież. 

Takich ludzi jak Pan Weiss nie spotyka się w swoich życiu wielu, ale faktem jest, ze jedna rozmowa może człowieka odmienić na dobre. 

Polecam książkę, bo porusza w naszej polskiej duszy tęsknotę za prostotą. 


                                     Recenzja powstała we współpracy z portalem Sztukater