Autorzy: Krzysztof Liedel, Andrzej Mroczek
Data przeczytania: 07.03.2013r.
wydawnictwo: Difin
data wydania: luty 2013
ISBN: 9788376417998
liczba stron: 196
okładka: miękka
słowa kluczowe: terror, bomby, zamachy, terroryzm, Rurabomber
W ostatniej dekadzie wydrukowano
sporo książek na temat metod terrorystycznych wzbudzających w ludziach lęk. Jest to pewien trend w literaturze, który jest
fenomenem w społeczeństwie. Krzysztof Liedel i Andrzej Mroczek podążając tym
tropem przybliżają nam tematy, od których włosy jeży się na karku.
W książce „Terror w Polsce”
znajdziecie wyjaśnienie spraw kryminalnych, które zelektryzowały całą Polskę. Wiadomości
te nie schodziły z czołówek w prasie i telewizyjnych ramówek programów
informacyjnych.
Potem mass-media zainteresowały
się bardziej aktualnymi doniesieniami. Dziennikarze w poszukiwaniu tematów
zastępczych opisywali wybuchy bom umieszczanych na klatkach schodowych.
Dla reporterów
opisywanie rzeczywistości to chleb powszedni. Dla zdesperowanych ludzi to powód
do paniki, ponieważ niebezpieczeństwo mogło grozić każdemu.
Plastikowe torby zwracały uwagę,
a po zainteresowaniu się nimi przez przypadkowe ofiar wybuchały, a poszkodowani
byli dotkliwie okaleczeni.
„ Jedyną rzeczą, której
powinniśmy się bać, jest sam strach” Franklin Delano Roosevelt
Wyobrażacie sobie horror, jaki przeżywali mieszkańcy bloków, gdy wchodzili do klatki schodowej i widzieli
pozostawiony pakunek. Pomyśleć tylko, że
dziecko mogło trzymać to w rączkach.
Takimi dylematami nie przejmował się
„Rurabomber”, który był pomysłodawcą bomb w torebkach plastikowych. Krewny
opisuje go tak:
„Mariusz, jako dziecko był
wstydliwy, zakompleksiony, małomówny, nie potrafił się cieszyć. Nie naturalnym
zachowaniem było to, że nie można było go dotknąć, gdyż po dotknięciu zaraz się
przebierał, ciągle mył ręce, nie można było dotknąć żadnej jego rzeczy” (1)
W równie rzeczowy sposób, jak
dociekanie motywów działania Rurabombera. Autorzy dołożyli starań by objaśnić
nam w szczegółach zagadkowe atrapy kilkunastu bom zlokalizowanych w centrum
stolicy.
Celem prowodyrów było zwrócenie
uwagi. To się im nie udało. Dziennikarze współpracowali z policją i nie
informowali opinii publicznej o listach od pseudo-zamachowców. Do tej pory nie
wiadomo, jaki skutek miały odnieść atrapy.
Obnaża to jednak słabość aparatu
ścigania. Mimo zdjęć sprawcy ujawnionego w książce nikt nie został skazany
prawomocnym wyrokiem.
Inne rozwiązanie znalazł głośny
proces Ryszarda Cyby. Wszedł on do biura europosła partii prawicowej i z zimną
krwią zastrzelił pracownika biura Marka Rosiaka, a drugiego pracownika Pawła
Kowalskiego ciężko ranił nożem. Na stronach autorzy opisali zachowanie
oskarżonego w rozmowie z policjantami.
„Chętnie zająłby wieloosobową
celę, aby mógł w niej kogoś zamordować, przy czym nie ma znaczenia, kim byłaby
potencjalna ofiara” (2)
Aktywność Ryszarda Cyby można
uznać za jedne z niewielu przykładów zamachów porównywanych do morderstwa
prezydenta Gabriela Narutowicza.
Mimo upływu lat szokuje nie tylko poziom
agresji, ale łatwość, z jaką przychodzi osobom postronnym dostęp do miejsc i
osób, które ze względu na pełnioną funkcję powinny być bardziej chronione.
Przypominam sobie wydarzenie, gdy
premierem był Jarosław Kaczyński otrzymał on listem trzy naboje. Jeśli pamiętacie
był one przeznaczone dla niego, jego matki i kota. Nie ujawniono dalszego
postępowania w tej sprawie, więc przypuszczam, że nikogo nie oskarżono.
W książce Krzysztof Liedel i
Andrzej Mroczek przywołują także postać, która moim zdaniem mogłaby być pierwowzorem
Maty Hari. Nieznanego i na pierwszy rzut oka niewzbudzającego podejrzeń Brunona
K.
Doktora, który wykładał na
Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. Za pomocą internetu nawoływał on do
wysadzenia w powietrze gmachu reprezentującego demokrację w Polsce.
„Jak wynikało z przekazanych
informacji Brunon K. planował użyć w ilości 4 ton. Ładunek wybuchowy miał
zostać umieszczony w zaimprowizowanym samochodzie ciężarowym, który z kolei
zamierzał podstawić i zdetonować przed budynkiem Sejmu przy ul. Wiejskiej w
Warszawie” (3)
Po przeczytaniu książki
zastanowiło mnie, że wymieniłbym tylko kilka służb koordynujących i
kontrolujących poziom eskalacji terroru w Polsce. Byłaby to Agencja
Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służba Graniczna i Policja. Samych instytucji
mających podobne prerogatywy jest kilkadziesiąt!
Budzi zaskoczenie tak duża liczba agend. Pytanie jakie samo się nasuwa, to czy jako obywatele poczujemy się tym faktem bezpieczniejsi. Prawdą jest, że nikt nie wiedział
o tym, iż Ryszard Cyba zamierza wejść do biura europosła z intencją by
mordować.
Trudno przewidzieć to skoro sam zamachowiec nie mówił o swoich
planach. Jednak już aktywność Brunona K. i szybkie podjęcie działania można
uznać za dowód czujności i odpowiedniej reakcji służb.
Książka jest świetnie
przygotowana wręcz poraża dawką napięcia dzięki opatrzeniu jej w zdjęcia
ładunków wybuchowych, terrorystów i miejsc zdarzeń. Zobaczycie między innymi,
jak wyglądał dom po głośnej sprawie Magdalenki. Nie znajdziecie tego w żadnej
innej pozycji. Warto zauważyć, że partnerem wydania jest Collegium Civitas.
(1)
Tamże, str.
92
(2)
Tamże, str.
172
(3)
Tamże, str. 186
Książka recenzowana z Uprzejmości Wydawnictwa Difin
Tematyka nie moja. Ale zaciekawiła mnie wzmianka o tym liście do Jarosawa Kaczyńskiego z nabojami. W ogóle o tym nie słyszałam :/ człowiek się ciągle dowiaduje o czymś nowym.
OdpowiedzUsuńPS. Nie wiem czy weźmiesz udział, ale poinformuję cię jeszcze o tym, że nominowałam ciebie i twój blog do Liebster Award :)