niedziela, 23 czerwca 2013

Piąta pora roku Mons Kallentoft




                zrodlo: http://www.rebis.com.pl/rebis/public/books/books.html?co=print&id=K4597

Autor: Mons Kallentoft
przeczytane: 06.06.2013r.
tłumaczenie: Bratumiła Pawłowska-Pettersson
tytuł oryginału: Den femte årstiden
cykl wydawniczy: Komisarz Malin Fors tom 5
wydawnictwo: Rebis
ISBN: 978-83-7510-661-9
liczba stron: 462
okładka: twarda
kluczowe słowa: seryjny gwałciciel, morderczy bieg, alkoholizm, płatny seks

                                                    Ocena 6/6

               Co myślicie o skandynawskich pisarzach? Czy ich powieści idące za trendem światowej literatury nie stwarzają w umysłach czytelników coraz bardziej mrocznych i krwawych scen.

 Mogłyby one przecież równie dobrze powstać w głowach seryjnych morderców.

Czy w opisywaniu zbrodni nie stosuje się zabiegu literackiego, który zbyt dosłownie unaocznia odniesione obrażenia?

Takie pytania nasuwają się mi po przeczytaniu książki Mons’a Kallentoft’a.

Na okładce przeczytacie cytat: „Nie zawracajcie sobie głowy Stiegiem Larssonem, Kallentoft jest lepszy” 
Magnus Utvik, krytyk literacki

Zgodzę się z krytykiem, że powieść jest inna niż kryminał Larssona, ale nie ująłbym tego w kategoriach lepsza lub gorsza.

To kwestia gustu czy jesteśmy bardziej wrażliwymi odbiorcami czy wręcz przeciwnie i lubimy przeczytać powieści, które mrożą nam krew w żyłach.

Z pewnością tę książkę poleciłbym czytelnikom o mocnych nerwach. Faktem jest, że im więcej czytamy o zbrodniach tym bardziej się uodparniamy na krwawe sceny i mało jest w stanie nas potem wzruszyć.

Jednak zapewniam was, że do opisów, jakie zostały zamieszczone w tej książce nie odniesiecie się obojętnie.

Sukcesem książki jest sposób, w jaki autor świetnie prowadzi dialogi poszczególnych bohaterów. Wciela się on w Malin Fors, która swoją postacią budzi konsternację i zdziwienie.

               Ta postać to lustrzane odbicie Harrego Hola z kryminałów Jo Nesbo. Oboje to byli alkoholicy, którzy nie potrafią poradzić sobie z rzeczywistością, która ich przerasta.

„Alkohol składa alkoholikowi obietnicę: Ofiaruję Ci spokój i pozbawione bólu godziny. Dzięki mnie coś się będzie działo. A potem cię unicestwię.” (1)

By nie myśleć o alkoholu Malin i Harry traktują ludzi jak powietrze, bo to jedyna metoda by w miarę normalnie funkcjonować.

Żyją tylko dla pracy. Malin jest także matką, choć niezbyt przejmującą się swoją rolą. Nie odgrywa wielkiego znaczenia w życiu swojej nastoletniej córki Tove.

 Malin i Harry powiedzieli światu, że mają go gdzieś i w ten sposób stali się outsiderami. To za sprawą takiego podejścia do życia oboje to świetni komisarze, którzy rozwiązują najbardziej skomplikowane sprawy seryjnych morderstw.

 Nikt inny lepiej by sobie nie poradził w ich rozwiązaniu.  Oczywiście trzeba dodać, że Malin nie do końca pozostaje obojętna wobec świata.

Jest w „szczęśliwym” związku, chociaż nie rozumie pojęcia partnerstwo, a Harry z kolei nikogo nie udaje i ma w poważaniu kurtuazyjne metody działania.

Łączy ich to, że podejmują decyzje i wcielają je w życie spontanicznie. Nie liczą się z konsekwencjami i możliwym ryzykiem. Adrenalinę cenią bardziej niż własne życie, który nastręcza im samych przykrości.  

Poznajemy Malin w sytuacji, gdy jest po odwyku alkoholowym, a życie mieni się jej w szarych barwach z lekką odcieniem zieleni.

Z oparów procentów wyrywają ją objęcia ukochanego mężczyzny. Do pracy tymczasem motywuje ją zagadkowa sprawa Marii Murvall sprzed paru lat.

Świadomość, że morderca przebywa na wolności spędza Malin sen z powiek.
Chciałby ją rozwiązać , a potem zastanowić się na założeniem rodziny z Peterem. Ona nie chce mieć więcej dzieci, a on ich pragnie.

Malin należy do osób, które zamieniają jeden nałóg na drugi. Alkoholizm wymieniła na pracoholizm i nie ma podzielności uwagi tym samy rani kochanka.

Myśli więcej o sprawie niż o Peterze, który czuje się odsunięty na boczny tor.

Malin wierzy, że to nie przypadek, że jej myśli bardziej koncentrują się na okaleczonej i zbrukanej kobiecie 
niż Peterze.

Domyśla się, że to jest jej przeznaczenie. Cień Marii domaga się sprawiedliwości i ukarania sprawcy. To daje do myślenia pani komisarz. 

W toku podjętych czynności policyjnych zaczyna słyszeć głosy kobiet, którym grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.  

Miniony wiek był pod znakiem lęku i przemocy. W obecnym, w którym żyjemy wymaga od nas racjonalnego podejścia do otaczającej rzeczywistości.

Budzi strach to, co odbiega od normy.  Nie rozumiemy narastającej fali brutalizacji życia społecznego. Zazwyczaj zaczyna się od przyzwolenie na naganne zachowania małych dzieci tak zwane bezstresowe wychowanie.

Dzieci dorastają i stają jeszcze bardziej wyrachowane. Mimo postępu i rozwoju nadal nie jesteśmy w stanie pojąć, dlaczego w ludziach gromadzi się tak wielki potencjał zła. W tym względzie jesteśmy w epoce kamienia łupanego.

Powieść Mons’a Kallentofta uzmysłowiła mi, że o innych dowiadujemy się okropnych rzeczy, gdy jest już za późno by im pomóc.

Narrator w postaci komisarz Malin Fors prowadzi z nami dialog o absurdalności świata, który dopuszcza do eskalacji działań bestii w ludzkiej skórze.

Autor zauważa, że nie jesteśmy w stanie poznać psychiki takiej osoby, dopóki jej tożsamości nie zdradzą określone symptomy.

W fabule mowa o zmowie milczenia. Kat i oprawca w jednej osobie ma wysoki status w kręgach władzy, a zarazem jest obyta w elitarnym towarzystwie wyższych sfer.

 Nikt nie podejrzewałby go o psychopatyczne skłonności, bo w oczach ludzi uchodził za duszę towarzystwa.

„Dobroduszny” i niepozorny seryjny morderca, który oprawiał kobiety jakby były sztuką mięsa, a nie istotami, które odczuwają cokolwiek.

„Wygłodniałe muchy wyrzygują żrące wymiociny na moje mięso. Chciałabym by ktoś mnie znalazł, zanim będzie za późno, zanim zapadnę się w tym, co kiedyś było mną.” (2)

Czytając tą książkę można mieć chwilami kłopoty z żołądkiem. Makabryczne opisy stanu zwłok, które na domiar złego zostały zbezczeszczone. Nietypowe podejście do samego tematu sprawiło, że fabuła zyskała nową postać danse macabre.  

Trudno zrozumieć umysł człowieka, który nie ma refleksji nad swoim postępowaniem. Tym bardziej nie pojmuje, jak sprawiając ból i cierpienie samemu można osiągać chwilowy stan podniecenia.

Wspominam o ludziach, których nie spotkamy, na co dzień chyba, że pracujemy, jako policjanci w 
wydziałach zabójstw zajmujących się sprawami, w których sprawcami są niebezpieczni dewianci.
.
                      Podsumowując powieść powinno się przeczytać, bo przekazuje istotne treści także z punktu 
widzenia mężczyzn, którzy z różnych względów traktują kobiety przedmiotowo.

„Rozumiesz. Jestem mężczyzną. Mam pieniądze. Chcę sobie pobrykać. I mam do tego prawo”(3)

Książka dla wielu czytelników może wydawać się bulwersująca, kontrowersyjna i odpychająca. Jednak w przeciwieństwie do wspomnianej wcześniej trylogii Larssona pozostanie na dłużej w pamięci, a jej uniwersalny przekaz skłoni do zastanowienia się, czy w postępowaniu z kobietami jesteśmy fair. To przecież dotyczy wszystkich. Warto przeczytać tą powieść by wyrobić sobie własne zdanie na jej temat.

(1)    Tamże, str. 22
(2)    Tamże, str  60
(3)    Tamże, str  272

7 komentarzy:

  1. Szalenie podobają mi się okładki do tej serii :) A co do samej literatury skandynawskiej, jestem w tym temacie laikiem, bo jeszcze niczego nie przeczytałam. Ale zbieram powoli mały stosik skandynawskich kryminałów i w końcu nadejdzie ten dzień, kiedy je przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Okładka jeśli ma świetny design to przykuwa także moją uwagę. W sumie kupujemy książki dla ich treści, a nie tego jak jest "opakowana" fabuła. Z drugiej strony dla bibliofilów ważne jest to jak prezentują się na półce. Ten egzemplarz zyska szczególne miejsce w biblioteczce jest to Najważniejsza książka w moim życiu, gdyż należy do Dwóch Serc, które dla mnie biją. Zainteresowani będą wiedzieć co mam na myśli:).

      Koniecznie przeczytaj ten kryminał, nie pożałujesz. Nie polecałbym, gdybym nie był przekonany, że warto. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Dawno Cię już tu nie było, witaj po przerwie :)
    Lubię literaturę skandynawską, zwłaszcza powieści kryminalne, ale drażni mnie nieco okrzykiwanie nowych nazwisk "kolejnymi lub nowymi Larssonami" lub porównania takie, jak w tym przypadku.
    Tego cyklu nie znam, ale po Twojej recenzji mam ochotę to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt dawno mnie nie było i miło czytać tak ciepłe słowa pod dłużej przerwie. Ojcostwo to wyzwanie, które pochłonęło mnie bez reszty.

      Rozumiem Twój punkt widzenia i nie lubię stawiania Larssona za wzór wyroczni, do której będziemy odnosić wszystkie kryminał skandynawskie i porównywać je jak bardzo są niedoskonałe pod względem "pierwowzoru". Nie tędy droga tym bardziej, że thriller Kallentrofta zapada w pamięć i tym przede wszystkim różni się od trylogii.

      Spróbuj swoich sił, skoro tak lubisz skandynawskie powieści nie zawiedziesz się. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Niestety, ja za kryminałami (a więc i za większością książek skandynawskich) nie przepadam i wątpię, że zmieni się to w najbliższej przyszłości.

    Serdecznie zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Także nie lubiłem kryminałów i czasem bywa tak, że przeczytasz jeden i zakochasz się we wszystkich opowieściach mrożących krew w żylach. Jednak nie każdy lubi wszystko ten gatunek, dlatego jesteśmy tak wyjątkowi. Skorzystam z zaproszenia;) Pozdrawiam

      Usuń