niedziela, 8 grudnia 2013

"Zabawka Boga" Tadeusz Biedzki



                                 zrodlo: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/197561/zabawka-boga



Autor: Tadeusz Biedzki
Przeczytane: 03.12.2013r.
wydawnictwo: Bernardinum
ISBN: 9788378232506
liczba stron: 328
okładka: miękka

kluczowe słowa: Salah ad-Din al-Ajjubi, templariusze, Gwidon de Lusignan, chrześcijaństwo


                                                                   Ocena 6/6



      Myśląc o sprawach natury duchowej często podnoszona jest kwestia wiary i poświęcenia się Bogu. Najtrudniej przyznać rację, że jest się słabym i niedostatecznie wytrwałym w pielęgnowaniu w miłości do bliźniego.  W całym wszechświecie jesteśmy tak niepozorni.

Bohater powieści Andrzej mógłby właśnie tak pomyśleć, gdy otrzymał list, w którym jego przyjaciel z dawnych lat zawiadamia go, że poszukuje bezcennego przedmiotu należącego do Boga.

Nie ma dostatecznie dużo sił na to i prosi przyjaciela o pomoc. Andrzej razem ze swoją znajomą Wandą podejmują się prawie niemożliwe zadania. Kto by przypuszczał, że tysiące lat od opisanych wydarzeń uda się im dowieść istnienia tego niezwykłego przedmiotu?

Poszukiwanie mitycznego artefaktu, którym był zabawką samego Boga może każdego nawrócić i utwierdzić w przekonaniach. Jednak zastanawiam się czy właśnie to było impulsem do napisania tej książki.  

Te przemyślenia natchnęły mnie książka pod tytułem Zabawka Boga. Na początku po przeczytaniu opinii o niej wydawało się, że jest dobrze zaplanowaną powieścią z tłem historycznym.

W trakcie zgłębiania jej fabuły moim oczom ukazał się jak żywy obraz realiów, w których przyszło żyć matce Jezusa Miriam i ulubionemu uczniowi Jeszui Janowi. 

           Powieść jest opatrzona w piękne fotografie i rysunki, za których to sprawą możemy bardziej wczuć się w rolę tajemniczego podróżnika zwanego Rajmundem, na którego barkach leży odpowiedzialność za największy skarb ludzkości.  

Sposób, w jaki tą rzeczywistość opisał Tadeusz Biedzki pozwoliła mi na przeniesienie się o kilka tysięcy lat. 

Przecierałem oczy ze zdziwienia, jak bardzo wciągnęła mnie treść.  Strona po stronie coraz bardziej chłonąłem opowieści Jefraima, który wszedł w posiadanie drewnianej zabawki.  Ta z kolei została wystrugana przez św. Józefa dla małego Jezusa.

O jakim przedmiocie mowa o tym dowiecie się sięgając po książkę. Zapewniam Was, że nie pożałujecie tej decyzji i z każdą chwilą będziecie coraz bardziej oczarowani opowieścią. 

Książka opatrzona wieloma przypisami skłaniała mnie do wielu refleksji na temat tego jak do tej pory postrzegałem wydarzenia historyczne, które był tłem przemian społecznych i kulturowych w społeczności Żydów tuż po zmartwychwstaniu Jezusa.

Mamy między innymi także wgląd w przebieg wydarzeń, gdy na Królestwo Jerozolimskie najeżdża sułtan Salladyn. Ostatecznie podporządkowuje on sobie święte miejsce wyznawcom islamu.

Nic nie dają kolejne krucjaty podejmowane przez króla Francji Filipa II Augusta, cesarza Fryderyka I Barbarossę i Ryszarda Lwie Serce.

Autor daje nam do rąk książkę, która łączy w sobie trzy odległe okresy pierwsze wieki naszej ery, następnie ok 1187 r. i czasy nam współczesne. Mimo to akcja jest wartka i nie traci swojej dynamiki. 

Krew od wiek wieków przelewają zarówno muzułmanie jak i chrześcijanie, a końca konfliktu nie widać. To w pewien sposób wciąż dzieli wiele narodowości.

        Podsumowując książka ta dla wielu może wydawać się zbyt oczywistą próbą okraszenia sławą dzielnych chrześcijan walczących z krwiożerczymi muzułmanami. Po przeczytaniu tej powieści oceniam ją, jako dobrze przedstawioną opowieść o początkach chrześcijaństwa.

Z pewnością jest to niezwykła książka, do której to przeczytania bardzo zachęcam. Mało jest publikacji, które razem z rysunkami i zdjęciami oddają klimat miejsc, które znamy tylko z kart historii. Jednak po przeczytaniu powieści Tadeusza Biedzkiego mam wrażenie, że byłem, widziałem i czułem to samo, co autor.  
Mam wrażenie, że losy bohaterów są mi tak bliskie, że wręcz połączyła mnie z nimi nieprzerwaną nić, która jednoczy już ponad miliard wyznawców.

W drodze było wiele wyrzeczeń, bólu i łez, ale mimo to nie ulękli się i podążali śmiało przed siebie. To dla mnie jest istotą przekazu tej powieści, że jeśli jest się dostatecznie wytrwały osiągnie się nawet to, co jest nierealne.


Skarb odnaleziono, ale nie ujrzało światła dziennego. Czasami to, co ukryte ma większą siłę przekazu niż to, co ujawnia się światu.

Opublikowane także na:





                                         Recenzja powstała we współpracy z 
                                               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz