tytuł oryginału: Espías del Papa
wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 978-83-247-1313-4
liczba stron: 336
Chciałbym polecić książkę, która z jednej strony szokuje
okładką z sztyletem w postaci kardynalskiego krzyża na szkarłatnej szacie "księcia
Kościoła". Watykański "dwór papieski", to arena ocierania się o przeciwstawne sił , które napędzają intryg,
zdrady i przymierza.
W szesnastowiecznej epoce nie rozróżnia się władzy
papieskiej od dworu monarchów europejskich. Są to ośrodki władzy w renesansowej
Europie. Wszechwładny i rządny sukcesów papież Pius V w owym wieku z
kardynałem Marco Antonio Maffeinim zamierzają odmienić losy postępowej
reformacji. Odzyskać dla łona Kościoła Szkocję, która w tamtym czasie była pod
wpływem protestanckiej elżbietańskiej Anglii. Marta Stuart, która jest de
facto królową Szkocji skłania się ku wierze katolickiej. Nad wszystkim ma
pieczę Rizzini, który jest agentem Ojca Świętego. W tej historii nie ma
wzniosłych ideałów. To polityka dynastyczna, hegemonia i szkarłat krwi
decydują o tym, kto osiągnie swój cel. Papiestwo jest zdecydowane poświecić
bardzo wiele nawet życie papieskiego szpiega. Tylko po to by osiągnąć swoje
priorytety. Wymieniając epokowe postaci jak:
Elżbieta I( królowa Anglii), Filip II( król Hiszpanii), Marta
Stuart(królowa Szkocji), Pius V("król królów"), lord Patrick Ruthven
-opoka protestantyzmu. O ostatnim nazwisku było
głośno między innymi za sprawą książki Michaela Peinkofera pt. „Bractwo
Tajemnego znaku”. Władza jest silnym narkotykiem, który uzależnia. Te
czasy nakazują żyć szybko i spektakularnie umierać.
"Karząca ręka Boga" był szpieg jezuita Macchini. Nie pozwala zapomnieć
mordercom Rizziniego o tym czego dokonali. Pius V uwalnia swoich
"żołnierzy Boga" w pogoni za oprawcami. W ciągu czterech lat jeden po
drugim giną szlachcice i mieszczanie . Powieszeni, jak szkocki arystokrata Andrew Ker of Fawdonside, a
także otruci dla przykładu szlachetnie urodzony lord Patrick Ruthven. Był też
morderca, którego gwoździami przybito do drzewa za ręce i nogi. Wszyscy, którzy
posuwali się do błagania o litość próżno go oczekiwali, gdyż w oczach Świętego
Przymierza. Ich jedyną ucieczką jest śmierć wymierzona ręką
agentów papieża. Symbolem odpuszczenia winy mordercom był znak z krwi złoczyńców stworzony ręką Macchiego.
Historia instytucji kościelnej niczym w jednym naczyniu.
Papieże, którzy posuwali się do nepotyzmu, metod skrytobójczych. Szafarze
ludzkich istnień, dla których najwyższą racją stanu była chwała ich majestatu Jego
Świątobliwości. Dopiero później jeśli w ogóle interesowano się opinią możnowładców. "Państwo to ja", jak powiedział Król-Słońce Ludwik XIV. Tak
papieże uważali, że są ponad prawem.
Jak zapewne wam wiadomo zarówno papież jak i najważniejsi hierarchowie w Watykanie byli wybierani spośród rodów
arystokratycznych. Samego papieża obierało nie konklawe, ale frakcje
monarchii francuskiej, hiszpańskiej czy Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego.
Jeśli magnaci planowali świetlaną przyszłość dla swojego rodu. To wysyłało swoich
męskich potomków do seminariów w Rzymie. Zaś kobiety wydawało się za
mąż za możnych wielkich rodów.
Papież prócz silnych indywidualności był "trybikiem" w intrygach
monarszych rodów, które wywoływały je dla "zabicia nudy". Samo
Święte Przymierze jako "zbrojna ręka Boga" tworzyli lojalni i
oddani papieżowi szpiedzy.
Wielowątkowa książka jest wzbogacona są o zdarzenia, w których bierze udział watykański kontrwywiad.
Podsumowując książka zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Otóż łączą się z faktem
zapewnienia przez nich "schronienia" przed międzynarodowym wymiarem
sprawiedliwości wymierzeniu kary wobec zbrodniarzy nazistowskich. Jeśli to
jeszcze nie zaciekawi was do sięgnięcia po tą literaturę dodam, że powodem by
tak postąpić była potrzeba "wykorzystania doświadczenia"
nazistowskich dowódców do walki z szerzącym po II Wojnie Światowej się
sowieckim komunizmem.
Warto przeczytać tą książkę by chociażby uświadomić sobie jak wiele spraw jest
załatwianych za naszymi plecami. Nieraz przed oczami i całkiem na widoku.
Wybacz, że napiszę tu trochę nie na temat, ale innej możliwości skontaktowania się z Tobą nie mam. Myślę więc, że mi to wybaczysz. :)
OdpowiedzUsuńZaintrygowało mnie to, co napisałeś o sobie na profilu bloggera. Ciekawi mnie jak bardzo jesteś zatwardziały (jeśli w ogóle) w kwestii tego, że to papier jest jedynym słusznym nośnikiem treści książki? Miałeś do czynienia z e-papierem?
Do dyskusji w tej sprawie zapraszam do siebie - wtedy nie będzie to rozmowa nie na temat. :)
PS Mniemam, że jesteś osobą oczytaną. Dlatego też zdumiewa mnie fakt, że jako osoba mająca bardzo częsty kontakt ze słowem pisanym, przepuszczasz w swoich tekstach pewne babolki. W samym tylko powyższym wpisie znalazłem kilka językowych potknięć.
PSS Tak. Wiem, że nie ma osób nieomylnych. ;)