poniedziałek, 19 marca 2012

Karawana









              Zdejmując książkę z półki miałem mieszane odczucia. Zastanawiające jest zestawienie zdjęć na okładce. Głodujący ludzie i rebelianci z karabinami. Nie rozumiałem tej zależności póki nie przeczytałem o koszmarze, jaki, na co dzień przeżywa wiele milionów ludzi zdanych na łaskę uzurpatorów. Ofiary tych "bestii" są okaleczani i pozbawieni podstawowych środków do przeżycia w ekstremalnych warunkach. Dzieje się tak tylko po to, gdyż taka sytuacja zbulwersuje opinię światową. Pieniądze na pomoc humanitarną pomogą w prowadzeniu wojen. Jakim sposobem? Otóż proste rozwiązania wymaga najwięcej wysiłku. Wyobraźcie sobie setki organizacji humanitarnych, których jedynym celem, jaki powinni osiągnąć, to polepszenie sytuacji społeczności pogrążonych w pożogach wojen, koszmarze naturalnych katastrof na przykład tsunami. Jednak zanim do tego dążyć starają się o kontrakty, które dają humanitarystom dofinansowanie na cele statutowe. Z pieniędzy przekazywanych na pomoc dla najbiedniejszych pozostają środki, które nie zaspokoją nawet podstawowych potrzeb. To za mało by rozbolała głowa?!
          W takim razie „ludobójcze” wojska plemienia Hutu dziesiątkujące ludność, Tutsi w Rwandzie podczas bratobójczej wojny domowej korzystają z pomocy "dla pokrzywdzonych uchodźców". Jest ona rozdzielana pod płaszczykiem ochronnym departamentów ONZ-tu i organizacji humanitarnych. Zamieszkiwali obóz w Gomie nieopodal granicy z Rwandą. Tam byli odżywiani, ubierani i w spokoju przygotowywali plan eksterminacji ludności Tutsi, która zamieszkuje Rwandę. Zdziwiło mnie, że w większości Hutu to katolicy. Jednak to oni byli prowodyrami rzezi ludu Tutsi. W lokalnym radiowęźle w Gomie informowali: ” Rozgniecenie karalucha to nie morderstwo. To higieniczny środek zaradczy”. *Karaluch to w oczach Hutu każdy żyjący Tutsi. Poza tym przeszły mnie dreszcze przypominając sobie, jak odsłuchiwałem przemówień agitatora III Rzeszy Goebbelsa, który w podobny sposób wyrażał się o Żydach. Mam pytanie. Tyle lat po II Wojnie Światowej w XXI wieku organizacje humanitarne dopuszczają do tego typu sytuacji? Sic! Oczywiście tylko w ten sposób „minimalizując” rozgłos o tego typu patologiach mogą czerpać zyski od zaniepokojonej opinii światowej. Mało, komu zależy na zmianie sytuacji, bo pomoc humanitarna to lukratywny biznes. 
           Czy czujemy się zbyt bezpiecznie, by nie myśleć o ludziach, którzy „wykorzystują” zainteresowanie humanitarystów? To już nie współczucie, ale rentowna inwestycja w okaleczone kończyny. Małe dzieci nie noszą protez, wystawiają je na widok dziennikarzy i agencji opinii publicznej. Nie jest istotne, że mają zapewnioną pomoc. Także w postaci protez rąk i nóg. To nikogo nie obchodzi. Jednym ważnym faktem jest wzbudzenie litości i próba wyjazdu za granicę w celu życia na koszt zazwyczaj amerykańskiego podatnika. Kuriozum stanowi to, że są oni oglądani w kanałach telewizyjnych typu reality-show. Moja recenzja do książki to mały krok wobec kilometrowych dystansów jakie powinna pokonać napierającej i niezaspokojona globalna społeczność. Pragnie ona zdławić swoje „wyrzuty sumienia”. Ich działanie tylko podsyca do podróży karawany kryzysu. Udają się one w rejony, gdzie ich pomoc tylko umacnia wojskowych generałów i dyktatorów w przekonaniu o sprawczym działaniu ich planów. Z jednej strony owe założenia opierają się na eksterminacji bądź migracji niechcianej ludności z terenów „okupywanych”. Wspartych human- dollars, które nie pomagają najbiedniejszym i pokrzywdzonym. One jeszcze bardziej destabilizują sytuację w regionie. W tym wypadku zasada o bez stronności (nie popieraniu żadnej ze stron konfliktu) rozmija się z misją niesienia pomocy Tym, którzy poważnie jej potrzebują.



„Karawana kryzysu. Za kulisami przemysłu pomocy humanitarnej „
Linda Polman


*tamże str. 44         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz