sobota, 9 lutego 2013

"Diabeł w Białym Mieście" Erik Larson


             
zrodlo: http://www.soniadraga.pl//images/stories/ksiazki/mini/diabel_wbm_mini.png

Autor: Erik Larson
Przeczytane: 09-02-2013 r.
Tytuł oryginału: The devil in the white city
Tłumaczenie: Monika Wyrwas-Wiśniewska
ISBN:978-83-7508-026-1
Liczba stron:464
Format:  143 x 205mm
Oprawa: twarda
słowa kluczowe: Holmes, Doyle, Kuba Rozpruwacz, Kolumb, zbrodnia, psychopata


           Znane jest wam zapewne nazwisko Holmes. To zasługa sir Arthura Conan Doyla. Jego książki o przygodach Shelocka Holmesa odmieniły oblicze światowej literatury. Jednak  tym razem to nie zasługa pisarza, ale stworzona przez niego postać wpłynęła na losy tak wielu osób.

Wpierw jednak należy przybliżyć Wam okres, w którym te wydarzenia mają miejsce. Mamy rok 1893, w Chicago mają stworzyć Światową Wystawę na cześć  400- setnej rocznicy odkrycia Ameryki przez Kolumba.

Parę lat przed tym wydarzeniem, strach w sercach skutecznie zasiał znany XIX-wieczny seryjny morderca.

„Pierwsze morderstwo Kuba Rozpruwacz popełnił 31 sierpnia 1888, ostatnie- w nocy 9 listopada spotkał się wówczas z prostytutką Mary Kelly i poszedł z nią do jej pokoju. Kelly była wówczas w trzecim miesiącu ciąży. Pięć potwierdzonych morderstw, tylko pięć, a Kuba rozpruwacz stał się na zawsze uosobieniem czystego zła” (1)

Dokonania tego troglodyty dość szczegółowo zrelacjonowała londyńska prasa, a do informacji opinii publicznej w Ameryce docierały wiadomości w postaci przedruków w gazetach. Właśnie wtedy o Kubie Rozpruwaczu dowiedział się H.H. Holmes, który przywłaszczył sobie fałszywą tożsamość w celu ukrycia prawdziwych zbrodniczych zamiarów jakimi się kierował.

             Tak naprawdę nazywał się Herman Webster Mudgett i marzył o praktykowaniu medycy. W wypadku Pana Holmes’a droga była wybrukowana iście diabelskimi pobudkami. 

Okoliczności stworzyła mu wyżej wspomniana Światowa Wystawa Kolumbijska. W takich warunkach policja nie zwracała zbyt dużej uwagi na zaginione młode i atrakcyjne kobiety.

Nikt nie zadawał sobie trudu by pytać, zwłaszcza, że cechą Mudgett alias Holmes było perfekcyjne wodzenie za nos. Sherlock Holmes - pierwowzór postaci Arthura Conan Doyla był niestrudzonym detektywem. Mudgett z kolei to wytrawny kłamca, którego sztuczki         i manipulacja osiągnęły poziom dorównujący postaci fikcyjnej, którą mógłby stworzyć nobliwy pisarz.

„Chicago Time-Herald spojrzał na sprawę w bardziej ogólnym kontekście i napisał o Holmesie: „Jest on cudownym dzieckiem zła, demonem w ludzkiej skórze, istotą nie do pojęcia, że żadne pisarz nie ośmieliłby się stworzyć podobnej postaci. Ta historia doskonale ilustruje koniec stulecia.(2). 

To różni fikcję od rzeczywistości, że autor książki Erik Larson opisał przypadek człowieka, który żył i najwidoczniej odczuwał przyjemność w uśmiercaniu kobiet i dzieci. Zagazowywał je, truł chloformem, palił w piecu ich zwłoki oraz wrzucał do niegaszonego wapna.

By tego było mało ich doczesne szczątki preparował i sprzedawał szkielety do instytutów medycyny. Można zastanawiać się, jak było możliwe, że człowiek może tak bezdusznie mordować i odczuwać satysfakcję.

Dopiero postęp w psychiatrii i nazwanie przypadków psychopatów mogło ukazać na światło dzienne z czym mają do czynienia naukowcy.

„W przełomowej książce The Mask of Sanity doktor Hervey Cleckey opisał wzorcowego psychopatę jako ”subtelnie skonstruowaną maszynę, która dzięki odruchom potrafi doskonale naśladować ludzką osobowość[…] Tak doskonale jest jej naśladownictwo normalnego człowieka, że nikt kto bada ją w szpitalu, nie jest w stanie wykazać żadnych naukowych czy obiektywnych powodów, dla których- nie jest ona człowiekiem.”.(3)

           Moim zdaniem wątkowi seryjnego mordercy autor powinien bardziej się przypatrzeć. Niestety w porównaniu do poprzedniej książki „Grom z jasnego nieba” mamy tutaj przerost formy nad treścią.

Opisy tworzenia Wystawy Światowej są zbyt długie i nudne. Nie rekompensuje nam to ilość zamieszczonych zdjęć. 

Mniej więcej w połowie książki chciałem ją odłożyć, bo zbyt mnie męczyło czytanie o tych rozwlekłych i patetycznych momentach odrodzenia narodowego ducha amerykanizmu.

W sumie warto było przeczytać tą książkę dla przykładów  historycznych wydarzeń, które odmieniły oblicze ludzkiej myśli technologicznej. Dla zainteresowanych nie muszę zachwalać tej książki. Warto wykazać się cierpliwością, aby poznać ciekawe wątki o seryjnych mordercach.  

  (1) Tamże, str. 85
  (2) Tamże, str. 379
  (3) Tamże, str. 102

                                     zrodlo: http://www.youtube.com/watch?v=bJDdwQ8Nd44





8 komentarzy:

  1. Teraz przynajmniej Kingo wiesz by nie sięgać po tą książkę. Odczuwam, że zrealizowałem swoje potrzeby:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli szału nie ma? Ok, zapamiętam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie Ewo nie ma szału. Historia opisana w tej książce jest zbyt przydługa. Przypomina wykład z historii. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. To tak, jakby autor nie potrafił się zdecydować którą z dwóch książek napisać i połączył je w jedno...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie tak to odebrałem i niestety na niekorzyść książki, której fabuła byłaby o wiele ciekawsza, gdyby się zdecydował na inne rozwiązanie. Poprzednia książka o mordercy i wynalazku telegrafu bez drutu była o wiele lepsza, ponieważ autor nie nużył zbyt długimi opisami poszczególnych wydarzeń. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję monalisap za komplement. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń