niedziela, 5 maja 2013

Roma Ligocka "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku"



              zrodlo: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,556,Dziewczynka-w-czerwonym-plaszczyku




Autor: Roma Ligocka, współpraca z Iris von Finckenstein
Przeczytane: 03.05.2103r.
tłumaczenie: Zimmerer Katarzyna
tytuł oryginału: Mädchen in roten Mantel
wydawnictwo: Znak
data wydania: 2001 (data przybliżona)
ISBN: 83-240-0075-5
liczba stron: 351
okładka: twarda
słowa kluczowe: getto, Kraków, bochema, Herbert, Polański





      Na rynku wydawniczym mamy wiele powieści o tematyce, jak walczono o przetrwanie podczas II Wojny Światowej.  Pozycji jest tak wiele, że odróżnia je tylko jedno. Prawie każda opisuje zbiorową ofiarę, która doświadczyła piekła na Ziemi.

W tym rankingu nie umieścimy powieści napisanej przez Romę Ligocką. Jej twórczość nie podejmuje tylko wątku traumatycznych wspomnień ofiar Holocaustu.

Autorka opisuje dziewczynkę, jaką była by pokazać na swoim przykładzie, że odczłowieczenie wbrew zamiarom oprawców nie pozbawiło jej poczucia własnej godności.

       Ukazuje jak skomplikowane są relacje z ludźmi, którzy nie przeżyli koszmaru wojny. Zasługą Ligockiej jest to, że możemy się utożsamić się z problemami osób dotkniętych skazą Szeolu.

W książkach o tej tematyce trudno dopatrzeć się pozytywnych stron ludzkiego oblicza. W wypadku książki Romy właśnie motywacja do odnalezienia dobra w sobie nawzajem przeważa wobec panoszącego się wszechogarniającego zła.

W tej sferze sam Holocaust niczym w krzywym zwierciadle wypacza zło. Mówiąc ofiary nie widzimy cierpienia na twarzach.

Nie odzwierciedla to całej prawdy o gehennie pojedynczych jednostek doświadczonych przez żądną krwi i bezlitosną tyranię.

„Od tamtych niekończących nocy w mojej duszy płonie niegasnące słowo „Auschwitz”. Jak strzelano do ludzi, jaki ich duszono, podcinano im żyły, jak ich stadami pakowano nagich do komór gazowych. Jak wieszano trupy na drzewku bożonarodzeniowym.”(1)

Przyzwyczailiśmy się do mówienia o masowych egzekucjach. Roma podchodzi do tego osobiście i właśnie to sprawia, że każda ofiara w jej powieści zabiera głos i ma coś interesującego do opowiedzenia.

To wyjątkowa powieść o poszukiwaniu przestrzeni życiowej przez dzieci z listy Schindlera skazane na ucieczkę z własnego kraju.

Nie było im dane cieszyć się dzieciństwem, co zostało świetnie oddane w filmie Stevena Spielberga o tym samym tytule.

Sama autorka swoją powieścią dodaje od siebie to, co wzbogaca film Spielberga. Dzieje się tak za pośrednictwem plastycznego języka, który daje nam sposobność śledzić losy dziewczynki w czerwonym płaszczyku.

W wieku sześciu lat pisarka żyła w Krakowie okupowanym przez nazistów. Zdaje, więc relację z pierwszej ręki, ponieważ już niewiele jest świadków, którzy chcą przypominać sobie lata zniewolenia.

Bardzo pomoce w zrozumieniu kontekstu są czarno-białe zdjęcia, które dodają opowieści tła historycznego. Po bolesnym doświadczeniu utraty babci, taty, a na końcu matki Roma nie będzie umiała poradzić sobie z lękiem przed życiem w powojennej rzeczywistości.

Nie układało się jej z mężczyznami, gdyż nie nauczyła się jak pokochać drugiego człowieka. Do tej pory tylko się bała, że ktoś ją skrzywdzi.  

Nie dbała o swoje potrzeby, które odsuwała na dalszy plan. Najpierw ważny był mężczyzna potem ona. W jej podświadomości zakorzenił się nawyk, że za przemoc odpłaca się uległością.

Nie znała innej postawy. Nie była rozumiana przez swojego męża. Mogła tylko emigrować wewnątrz siebie, gdzie czuła się rozumiana. Pomagały jej w tym leki psychotropowe.  

Odtąd życie stało się prostsze, miała więcej sił na podejmowanie wyzwań, jakie narzuca rola matki. Uzależnienie od tabletek żądało od niej coraz większych poświęceń.

Nie spała, nie jadła, nie kochała- była własnym cieniem. W swoim ciele była tylko zagubionym dzieckiem.     
O książce Romy Ligockiej vel Liebling nie można powiedzieć, że opowiada o oklepanej tematyce śmierci i marynistycznej misji ratowania sierotek. 

To powieść o życiu, miłości i godnej śmierci, w czasach, gdy odmawia się ludzkich odruchów.

Jednym ze wspomnień małej Romy jest epizod, gdy ukryte na strychu kamienicy w natężeniu czekały razem z mamą, aż odkryje ich niemiecki żołnierz.

W spoconych dłoniach jej mamy były tabletki z trucizną, które miały zażyć. Miłość matki jest o wiele potężniejsza od zagrożeń, jakie czyhają na jej dzieci.

 Nie przypominam sobie książek, które tak doskonale oddają natężenie emocji. Dawkowane przez Ligocką stopniowo pobudzają do tak potrzebnej autorefleksji na własnym życiem. Jej świat stworzony jest z wielu elementów składających się na mozaikę.  

Uświadamia mi to, a może także przekona was, że często nie doceniamy tego, że żyjemy w epoce pokoju i dobrobytu. Nie musimy zastanawiać się czy dożyjemy następnego poranka.

Nie nachodzą nas makabryczne myśli o tym, że nasze ciała zostaną rozwleczone przez głodne psy. Nie pojmujemy istoty rzeczy, gdy oceniamy ludzi emigrujących za granicę także w okresie PRL-owskiej dyktatury.

Ile osób załamało się, gdy w obliczu nowej rzeczywistości przyszło im klepać biedę tylko, dlatego, że marzyli o lepszym życiu dla swoich bliskich.

Łatwo przychodzi deklarować poszanowanie decyzji, gdy kobieta poddaje się aborcji. Ligockiej i jej mężowi ledwo starczało na życie. Nie pochwalam jej postępowania, ani tego, że pieniądze od jej przyjaciela Herberta przeznaczyła na ten zabieg.

 Jednak pytam, co każdy z was zrobiłbym na jej miejscu, gdy sama przymierała głodem? Nie oceniajmy byśmy sami nie byli osądzani.

W powieści pod tytułem Dziewczyna w czerwonym płaszczyku znajdziecie przekrój życia kobiety i jej trudnych wyborów, z którymi musiała się zmierzyć.

Czy wyszła z tej próby zwycięsko przekonacie się, gdy przeczytacie jej książkę. Moim zdaniem warto dowiedzieć się, co ją łączy z Romanem Polańskim, Zbigniewem Herbertem czy Stevenem Spielbergiem.  

To nie jest zwykła autobiografia, jakich sporo na półkach w księgarniach. Przedstawia nam ona ludzi podobnych do nas samych mówiących nieraz tym samym językiem.

Czy tak istotne jest to, że odróżnia nas wyznanie, kolor skóry i narodowość? Czy to powód by zabijać, gwałcić i szkalować?

        Moim zdaniem po przeczytaniu tej książki znam odpowiedzi na te i wiele innych pytań, których nawet sobie nie zadawałem.  


(1) Tamże, str. 176

Opublikowane także na:





2 komentarze:

  1. Pięknie ujęte. Ostatnio w bibliotece szukałam tej książki, ale pomyliły mi się tytuły. Właśnie to sobie uświadomiłam.
    Tak jest zawsze przy relacjach masowych mordów. Dla większości populacji to statystyka. O, nawet nie tylko masowych mordów, a katastrof różnych - podobno po awarii w Fukushimie Japończycy naprawdę mocno to przeżyli.
    Czasami patrząc na swoje psy zastanawiam się, jaki los spotykał właśnie zwierzęta w takich okolicznościach...
    Wojna mnie przeraża. Bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tematyka, którą interesuję się od dawna. Koniecznie muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń